kobieta leży na sofie i pisze na laptopie

Kochany Autorze!


Jak się miewasz? U mnie w porządku. Jesienne rytmy i organizacja pracy wiodą prym, dlatego tym razem wzięłam na warsztat… warsztat. W sensie naszych edytorskich narzędzi. I nie, nie będę tu niczego reklamować – dlaczego napiszę za chwilkę. Otworzę po prostu ten temat między nami, bo może odnajdziemy coś nowego.


Mamy dziś naprawdę obfitość narzędzi do pisania. Doceniam to, bo zdarzyło mi się przeżyć najgorszy koszmar pisarza: stracić teksty.


Znasz to?


Miałam dawno temu wymuskane opowiadania. Teraz mogę jedynie tworzyć wokół nich legendy. Na pewno to były te wyjątkowe skarby, które zaprowadziłyby mnie na szczyt pisarskich sukcesów. Przepadły jednak. Stary laptop zepsuł się na śmierć i nie dało się nawet podjąć próby ratunku dysku twardego.


Od tamtej pory obsesyjnie zapisywałam swoje teksty. Na dyskietkach. Potem na płytach. Na pendrivach. Wysyłałam do siebie maile. Od pewnego czasu jednak dzielę się swoimi tekstami, więc zawsze gdzieś się odnajdą. Nie wspomnę, że zaczęłam doceniać siebie jako twórcę tych tekstów, także w razie czego wiem, że mogę napisać coś ponownie.

biurko z laptopem

Bądźmy jednak szczerzy – dziś wszystko możemy mieć w chmurze. Synchronizacja dzieje się automatycznie i stres związany z utratą tekstu może odejść do lamusa.


Z czego więc korzystać najlepiej?

Pisać w Google Doc? Edytor ma swoje wady i znam co najmniej jedną redaktorkę, która ma z nim na pieńku. Mnie najbardziej chyba drażni to, że strony przewijają się bardzo powoli. Jeśli tekst jest dłuższy, mija sporo czasu, by dotrzeć do pożądanego miejsca.


Stary dobry Office też mnie zniechęcił. Wysyp reklam w darmowej wersji rozpraszał. Kiedy siadam i próbuję przelać na papier coś, co istnieje tylko w mojej wyobraźni, potrzebuję spokoju. Chaos może być, ale kontrolowany. Nie lubię, jak się mnie reklamą zmusza do zakupu czegoś, więc pożegnałam Office’a już dawno.


Przerzuciłam się na jeden z darmowych edytorów. Szata graficzna pozostawiała wiele do życzenia, a nazwy narzędzi musiały pozostać angielskie, ale dźwięk maszyny do pisania, z dzwoneczkiem obwieszczającym koniec linijki na czele, rekompensował mi defekty.


Ostatecznie zainteresowałam się edytorom stworzonym dla pisarzy. Ktoś słusznie na to wpadł. Fajnie jest mieć osobne rozdziały w spójnym okienku. Móc zobaczyć opis postaci i lokacji. Wszystko zgromadzone i uporządkowane w jednym miejscu. W razie potrzeby łatwo przemieszcza się partie tekstu, a wszystkie klasyczne opcje są tam, gdzie by się ich szukało i na dodatek opisane po polsku.
Są jednak minusy. Na przykład taki, że synchronizować trzeba ręcznie i gdybym chciała pisać na polnej łące przy użyciu telefonu, to ten tekst nie doda się do całości. Muszę go “kopiuj-wklej”.


Cieszę się zatem obfitością narzędzi. Marzy mi się coś jeszcze lepszego, ale jeszcze tego nie znalazłam. Może coś podpowiesz, Autorze? Co piszesz i w czym?
Jestem chętna testować nowe.


Z ciepłym pozdrowieniem,
m

P.S. A stary dobry ołówek/długopis wciąż działa. Jedyny minus, że trzeba później przepisać.

Podziel się z innymi

2 komentarze

  1. Wiesz co Magda, no nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale ja głównie pracowałem w tłumaczeniach, do których są specjalne programy- Trados czy tam Memoq, inne też… Ciekawe jednak. Widzisz, ja często myślę o pisaniu, ale nie mam ciągu do fikcji, raczej teksty oparte na faktach, trochę takich u siebie na FB napisałem, ale ostatnio jest długa już przerwa. No nic, motywujesz mnie, chcę wrócić do pisania absolutnie 🙂

    • Wspaniale! Taką mam właśnie intencję 🙂
      Z tłumaczeniami miałam krótką przygodę i nie mówię im nie. Były to czasy, kiedy internet jeszcze nie ułatwiał nam życia tak, jak dziś, więc programy, o których mówisz, są mi zupełnie obce! Sprawdzę je sobie.
      Z moich obserwacji nad różnymi tekstami wychodzi, że takie na przykład właściwe narzędzie lub spasowana z nami organizacja pisania dodają motywacji. Mózg jest przecież dość leniwy i jak coś mu pod górkę, to woli pokierować nas na kanapę z paką chipsów 😉
      Pamiętam Twoje posty na FB, były bardzo merytoryczne i Twoje – w sensie filtrowania informacji przez siebie i pisania swoim głosem. Pisz, czytelnik się znajdzie (trawestując przypowieść cytowaną przez Antony’ego Hopkinsa: „Dig the ditches, the rain will come”).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *