Tag: radość

  • Poprawki poprawek

    Poprawki poprawek

    Cześć, Autorze!

    W tym tygodniu działam prężnie, a Ty? Nie tylko układam w głowie kolejne elementy fabuły historii o Nanie Conucci, ale i popełniłam kilka ważnych dla mnie postów, a na koniec podzieliłam się wiadomością o warsztatach, które będę prowadzić. Warsztaty o prokrastynacji to coś, do czego nieświadomie szykowałam się od dawna. Ostatnie miesiące zaś to porządkowanie i uświadamianie sobie narzędzi, jakie zebrałam do tego, żeby pisać zamiast tylko planować.

    Jestem więc podekscytowana i na pewno w najbliższym czasie jeszcze wrócimy do tego tematu.

    Dziś jednak obiecałam – opowiem o kolejnym etapie procesu pisania. Oczywiście u mnie, bo Ty piszesz swoje historie albo artykuły i masz na pewno własne określenia. I tak, wyjaśnię, po co mi ten świąteczny obrazek powyżej. Cierpliwości…

    U mnie po drafcie oraz impasto następują porządki.

    To jest taki moment, kiedy wklepałam ostatnie zdania, zegar wybił północ i ja już nie widzę nic w tekście. Czuję się wypluta, zmęczona, ale i mam satysfakcję. Przez chwilę łapię powietrze. Patrzę kątem oka na ukończoną formę. Drukuję. Trzymam swoje dzieło w ręce.

    A potem zaczynam nim gnębić osoby postronne.

    Najpierw chrzestną wszystkich moich tekstów: Paulinę Sieczkowską. To moja nieoceniona betareaderka. Nie dość, że rozumie, co chciałam przekazać, to jeszcze ma tyle serca do moich bohaterów, co i ja. Jej uwagi są na wagę złota. Dotyczą fabuły, ale i moich skrótów myślowych. Rytmiki prowadzenia opowieści. Zwrotów akcji.
    Zdarza się, że po jednej obróbce u Pauliny, z tekstu zostaje sam ogryzek i lepię ponownie całą resztę. Także tekst wędruje między nami aż dochodzimy do wniosku, że to jest to. Wtedy weryfikuje go mój zespół czytelników bliskich.
    Są mi bliscy, ale i szczerzy. Wyłapują literówki, dzielą się wrażeniami, zadają kluczowe pytania.

    To, co zainteresuje ich na tym etapie, jest dla mnie inspiracją do kolejnego tekstu. Jest to więc bardzo ważny element porządków – nadaje mi kierunek do dalszych prac.

    Na koniec tekst frunie do takich wprawionych rąk, jak te należące do Ady Johnson. Jako profesjonalna redaktorka (i pisarka z wielką wyobraźnią) magluje tekst na wszystkie strony.
    Nie ma zmiłuj, ale to wyciska z opowieści sam nektar.

    Ponownie partie tekstu mogą wędrować. Zdania zostają skasowane, akapity rozpisane. Toczą się dyskusje na tematy wszelkie – od tego, jak odmieniać imiona, przez to czy można zaglądać do bagażnika tak, by nie uchwyciły tego kamery garażu, po logikę zadawania ciosów w bójce.

    Tu trzeba być twardym, ale i elastycznym ;p

    Innymi słowy w pracy z redaktorem liczą się rzeczy takie: wiedz, co chcesz napisać i kim jesteś. Znajdź wspaniałego redaktora, najlepiej takiego, który lubi gatunek, w którym piszesz. Przygotuj się na uzasadnienia i wiedz, na co możesz się zgodzić.

    Jak już obie strony są zgodne, że mogą się bez blamażu pod tekstem podpisać, to pora na czas korekty. To już raczej drobiazgi. Mogą się pojawić literówki, jakieś przesunięcia przy rozkładaniu tekstu na układ druku (tzw. łamanie – jak okrutnie to brzmi na zakończenie prac, co?), także warto poświecić czas na dopieszczenie.

    Taki wymuskany, wypieszczony tekst przestaje być już tylko mój. Należy do odbiorcy. Zrobiłam robotę, mogę napić się ze spokojem kawy, a czytelnik może się cieszyć lekturą.

    I tak to wygląda u mnie i od strony technicznej.

    A jeśli piszę artykuły? W przybliżeniu tak samo, tylko tekst zamiast przechodzić przez tyle rąk, przechodzi czas leżakowania i sprawdzam, czy będę z niego zadowolona. Czy mnie reprezentuje tak, jak tego chcę. W miarę możliwości, czy będę z niego zadowolona za rok.

    Jeśli więc chcesz pisać książki, to weź to przemyśl…

    Nie, to żart. Pisz! I pisz bez obciążeń, bo zobacz, ile osób jeszcze pomoże Ci uporządkować tekst! Pisz radośnie! I pisz dużo! Na świecie jest miejsce na wielu Stephenów Kingów!

    Szerokich akapitów!
    m

  • O drafcie

    O drafcie

    Cześć, Autorze!

    W tym tygodniu moje pisanie było bardzo owocne. Mam nadzieję, że u Ciebie równie pozytywnie?

    Siadam do tego listu z głową pełną świeżych obserwacji o tym, jak piszę drafty. Bawi mnie zawsze to słowo, bo kojarzy się z kartką, którą można potargać i w ten sposób pasuje mi bardziej niż “szkic”. I tu muszę się przyznać, że ja targam z radością. Nie mam ani krzty litości dla tekstu, który jest mi zbędny. Czuję, że to już coś, co nie przynosi mi pożytku i najlepsze, co mogę z tym zrobić, to… unicestwić! Ale… od początku.

    Dawniej nie rozróżniałam pisania szkicu od pisania właściwego tekstu. Było to związane z pisaniem głównie do szuflady i faktem, że moimi czytelnikami byli w zasadzie tylko bliscy. Odkąd zaczęłam wymieniać się moimi tekstami z innymi piszącymi, naturalnym stało się dostrzeganie procesu, przez jaki moje teksty przechodzą. Proces ten z kolei podzieliłabym na trzy potężne etapy:

    Draft.
    Impasto.
    Sprzątanie.

    Draft – zaraz się nim zajmiemy. Impasto to dla mnie najlepsze określenie na to, jak lepię tekst. Podobnie, jak mój ukochany Proust, dokładam warstwy. Tu dopiszę, tam uzupełnię. Uwypuklam, barwię. Dodaję światła, a czasem zmieniam perspektywę lub coś przestawię. Poświęcę jeszcze temu więcej uwagi w kolejnym liście do Ciebie.

    Sprzątanie odbywa się już po zakończeniu tekstu przeze mnie. Zaprasza do współpracy betareaderów i redaktorkę. Słucham uwag, jeszcze zmieniam. Wyrzucam partie, tnę. Jestem bezlitosna. Tekst już nie jest niańczony, choć oczywiście kocham go do cna i walczę o niego, jak lwica. Rozumiem jednak, że zaraz wyfrunie mi z gniazda. Do tego też w przyszłości wrócimy.

    Draft to dla mnie zapis podstawowego pomysłu. Im więcej razy to robię, tym bardziej pozwalam by pierwsza wizja wypływała ze wszystkimi głupotami. Nabieram do siebie coraz więcej zaufania. Piszę emocjonalnie. Poddaję się działaniom wyobraźni.

    Towarzyszy temu wiele radości, wewnętrzny krytyk jest wyciszony, a tekst jak ciastolina. Na tym etapie dbam tylko o zapis – żeby było przejrzyście i jak się należy, zgodnie z zasadami języka. Dbam o odstępy i akapity. Rozpisuję dialogi, ale nie bawię się w tła. Zaznaczam miejsca większych opisów lub odniesienia do metafor, ale nie rozwijam ich. Podobnie daję sobie odnośniki do researchu, na który nie wpadłam wcześniej.

    Jak więc widzisz, jest to etap zabawy z wyobraźnią.

    Taką formę mogę pisać wszędzie, a później doklejać kawałki zapisane w telefonie, na kartce lub w pamiętniku. Potrzebuję na tym etapie też chwil ciszy i gapienia się w przestrzeń, żebym mogła zagłębić się w wizję. Słucham wyobraźni i próbuję zrozumieć, o czym jest historia, która do mnie przyszła.

    Kiedy już natomiast piszę, mam chwile różne. Bywa tak, że sceny przychodzą mi z większym trudem albo miewam przestoje, ale nauczyłam się pozwalać sobie na to i po prostu odnotowywać kierunek, w jakim chcę poprowadzić scenę. Na późniejszym etapie okazuje się to pomocne – są to punkty odniesienia, po których weryfikuję pomysły, rozplanowanie i zwięzłość fabuły.

    Jeśli jestem zadowolona i mam poczucie, że zapisałam całość wstępnej koncepcji, zostawiam tekst na dzień lub dwa. Po tym czasie drukuję go i w ten sposób przechodzę pomalutku do impasto.

    Dobrze wiem, że każdy z nas ma swoje techniki i uznaję dzielenie się nimi za inspirujące. Dzięki temu możemy też dostrzegać niewspierające przekonania, na przykład jak ten o pisaniu ideałów.

    Dla mnie tworzenie tekstu to stawianie budynku. Plan może być doskonały natomiast wykonanie przychodzi etapami i na każdym możliwe jest nanoszenie poprawek. Być może w ten sposób tekst jest też dla mnie żywym tworem… Pracuję nad nim zgodnie z moimi możliwościami, z rzeczywistością wokół mnie i z potrzebami, jakie pobudza we mnie tekst. W taki sposób podchodzę do tworzenia tekstu dziś. Za rok może to ulec bardzo dużej zmianie. Nabieram przecież wprawy, ciągle uczę się czegoś nowego o pisaniu i podchodzę do mojego pisania jak do bezustannie otwartego projektu.

    Niczego nie mogę Ci tu polecić, za to jestem bardzo ciekawa Twojego podejścia. W jaki sposób tworzysz? W jaki sposób podchodzisz do swojego tekstu? Jaką masz relację ze swoim pisaniem?

    Pozdrawiam zaciekawiona,
    m

Magdalena Krok Naprzód
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.