Cześć, Autorze!
Co tam u Ciebie? Śnieg? Deszcz? Szaleństwo zakupów? Świąteczne filmy?
Przepraszam, zasypuję Cię pytaniami, ale to dlatego, że jestem podekscytowana. W tym tygodniu ustaliłam termin kolejnych warsztatów w Łodzi, także w styczniu szykuje się kreatywne spotkanie z ludźmi taki, jak Ty i ja! Wpadaj, jak masz chęć – widzimy się 7 stycznia w Bibliotece Wolność, godz. 11:00. Będziemy się rozpisywać na nowy rok, a prokrastynację zostawimy za sobą!
Teraz już więc rozumiesz. Nie mogę się doczekać tego terminu, a przecież już i tak wypatruję Świąt. Powody do radości mi się namnożyły.
W trakcie przygotowań do zajęć przeglądam zapiski o różnych ćwiczeniach i coś mi się przypomniało…
Dawno temu koleżanki po piórze dopytywały znajomej psycholog, czy jej profesja pomaga tworzyć postaci. Wszyscy mamy na uwadze to, że nasze historie bez postaci nie mają sensu – nawet te najkrótsze. Jednocześnie chcemy, by bohaterowie byli ludzcy, prawdziwi, by czytelnik z łatwością mógł z nimi rezonować. Może nam się wydawać, że znajomość psychologii rozwiąże rozterki.
I tak, i nie…
Już mówię, dlaczego.
Postać literacka to twór zupełnie różny od człowieka. To forma stworzona dla przekazania historii. Jej cechy są uproszczone, a uwaga czytelnika, swoiste światła reflektorów skupione są na kontrastujących cechach. Oczywiście można to robić subtelnie i pogłębiać tym samym naturalność postaci. W końcu nie ma potrzeby, by bohater eksplodował złością za każdym razem, jak przemawia, podczas gdy jego tęsknotą jest spokojne życie.
Niemniej jednak postać to forma zamknięta w ramach prowadzonej opowieści, a jej przemiana zajdzie adekwatnie do wizji autora. Jako czytelnicy najpewniej nie dowiemy się, co się działo, gdy bohater miał lat trzy, z jakiego talerzyka lubił jeść i jakie kołysanki śpiewała mu babcia. Nie są nam potrzebne historie traum wyplecionych ze sobą w różnych proporcjach, by wyłonił się z nich człowiek. Ba! Często nawet nie wiemy, co naszego bohatera rozśmiesza!
Człowiek jest złożony i gdy próbujemy siebie opisać, mamy problem. Bo jak? Co jest najważniejsze? Jakie są nasze dążenia? Co będzie chwalipięctwem? Nie wspomnę już o tym, że na ogół nie lubimy wokół siebie tak dużej uwagi. Wiele drobiazgów nas onieśmiela, bo coś w przeszłości stworzyło nam taki punkt odniesienia. Ciebie może coś zawstydzać, ja tymczasem zrobię to bez większego wysiłku.
Poza tym, zachowujemy się inaczej w różnych grupach, a nawet w różnych relacjach. Zmienia nam się ton głosu, przyjmujemy inną postawę ciała. Próbujemy nowych rzeczy i bezustannie się czegoś uczymy.
Już na tych przykładach widać bardzo mocne różnice między człowiekiem a postacią fabularną. Nie twierdzę przy tym, że nie warto rozmyślać o swoich postaciach, zaprzyjaźniać się z nimi. Sama przecież to robię i potrafię powiedzieć w środku nocy, jaka jest ulubiona piosenka Nany Conucci. Wydaje mi się zresztą, że w świecie filmowym pogłębiony obraz postaci bardzo dobrze się przyjmuje i jest to jednym z powodów tak wielkiego powodzenia kolejnych odsłon Marvela czy Gwiezdnych Wojen. Świat przedstawiony jest tam bardzo rozbudowany, a postaci poznajemy z biegiem w lat w bardzo różnorodnych sytuacjach i jako odbiorcy podczas seansu czujemy się wręcz swojsko.
Na tych samych postaciach widać jednak, że potrzebne jest pewne wyczucie twórcy. Im bardziej logicznie i spójnie się postać zachowuje, tym lepiej z nią rezonujemy. Psychologia przydaje się zatem od kuchni. Zgłębianie książek poświęconych typom charakterów lub temperamentów pomaga nabierać wyczucia. Uświadamia nam, jak ważne jest, by zachować u bohatera na przykład spójność myślenia i poruszania się. Może podsuwać rodzaje chorób lub niepełnosprawności. Pomaga nam patrzeć na człowieka z zaciekawieniem i zrozumieniem. Dzięki temu możemy tworzyć postaci, które finalnie czytelnik odbiera jako bardziej autentyczne. W końcu jesteśmy ludźmi i natychmiast wyczuwamy fałsz.
Jestem zanurzona w obu tych obszarach: psychologii i pisaniu, dlatego mogę mówić o tym z własnego doświadczenia. Zanim zaczęłam zgłębiać psychologię, moje postaci były papierowe. Wydawało mi się, że wystarczy, by coś mówiły, czasem popłakały, pośmiały się i tyle. Zajęło mi sporo czasu i dojrzewania zanim pojęłam, kim jest dla mnie postać literacka, a kim człowiek. Jeśli też masz z tym rozróżnieniem kłopot, to podsuwam książki takie jak: “Motywacja i osobowość” Abrahama Maslowa, “Ciało a stres” Gabora Maté czy “Style charakteru” Stephena M. Johnsona. To dobry początek dla pogłębienia tematu. Jeśli natomiast czytasz po angielsku, to polecam blog Helping Writers Become Authors – tam znajdziesz bardzo dobrze opracowane koncepcje budowy postaci. Świetnie też zajęła się tym Bonda w swojej “Maszynie do pisania”.
To prawie gotowa lista prezentów dla Mikołaja, prawda?
Pamiętaj tylko, że zarówno budowa postaci, jak poznawanie natury człowieka wymagają czasu i wprawy. Daj sobie to. Sięgaj po wiedzę, testuj i pozwalaj, by to w Tobie pracowało. A z czasem życzę Ci, by zaskoczyła Cię wspaniała postać, która wyłoni się na kartach Twojej powieści.
Powodzenia,
m
Nie ma jeszcze komentarzy