Drogi Autorze,
opowiem Ci dziś coś innego, bo zaczął się wrzesień, dzieciaki ruszyły do szkół i w powietrzu aż uniósł się edukacyjny vibe. Ja, jak to ja, zaraz się nad tym zamyśliłam. Powiem Ci zatem tak…
Kocham pisanie. Pokornie. Na przestrzeni lat nauczyłam się, że zawsze jest w tej podróży coś nowego. Kiedy lata temu czułam, że technikalia na pewno zostały przez kogoś dawno temu opracowane, internet jeszcze nie rozumiał swojej mocy. Dziś mamy do wyboru wszelkie drogi: teksty, podcasty, filmiki. Rozpracowywane są fabuły książek i filmów.
Technik pisania powieści nie zliczę. Każda ma swoje prawa, a ich bogactwo potwierdza nasze kreatywne podejście do tematu.
Do tego dochodzą triki: jak pisać dialog, jak pisać opis, jak budować napięcie, jak stworzyć soczystą scenę seksu. Wszystko rozpisane wzdłuż i wszerz.
Popularni pisarze też nam piszą. Opisują własne doświadczenia, służą poradą i dobrym słowem. Zapraszają nas w pisarski świat.
Lubię w to sięgać. Dlatego na moich półkach jest i Murakamiego “Zawód: powieściopisarz”, i Llosy “Listy do młodego pisarza”, i Eco “Wyznania młodego pisarza”. Wszystkie trzy pochłonęłam.
Na rodzimym rynku sięgnęłam po “Maszynę do pisania” Bondy i “O pisaniu na chłodno” Mroza. Lubię też jednak czytać o pisaniu od innej strony – z poziomu naszych doświadczeń, dlatego czytam Julii Cameron (notorycznie myląc ją ze wspaniałą Julią Marcel) “The Right to Write” i Joanny Penn “The Successful Author Mindset”. Chłonę i je, ponieważ na koniec dnia wszyscy jesteśmy ludźmi. Należy znać swoje rzemiosło, ale i przyznawać się przed sobą do słabości.
Do tego, że boimy się białej kartki. Do tego, że chcemy pisać książki, ale nie chcemy stawiać czoła czytelnikom na spotkaniach autorskich. Do tego, że wiecznie czujemy się jak oszuści. Do tego, że nie potrafimy się zatrzymać w poprawkach.
Powinniśmy móc rozmawiać o naszych doświadczeniach współpracy z redaktorami i wydawcami. Z grupami piszących. Z narzędziami do pisania.
Bo często zapominamy o sobie w tym procesie. Zdaje nam się, że to my jesteśmy tacy miaucy, brak nam umiejętności, inni robią lepiej. Krytykujemy siebie bardziej niż innych, bo oczekujemy od siebie więcej.
Cudownie jest móc brać udział w kursach, warsztatach i spotkaniach z innymi piszącymi. Jednak to dopiero wtedy, gdy integrujemy człowieka w sobie z pisarzem w sobie, odkrywamy w pisaniu najwięcej radości. Deadline’y tracą na wadze, zaczyna się liczyć podróż.
“Podróż autora” – jak zatytułował swoją pracę Vogler. I zawsze przywodzi mi to na myśl transformację, którą przechodzimy pisząc. Przekazujemy historię naszych bohaterów, a w międzyczasie sami też się zmieniamy.
Jaki tekst zmienił Ciebie najbardziej? Jaki najwięcej Cię nauczył? Czy wiesz?
Odwagi na drodze,
m
Nie ma jeszcze komentarzy