zdjęcie przestraszonego chłopczyka

Cześć, Autorze!

Jaką masz pierwszą myśl w odpowiedzi na pytanie z tytułu? Jakie jest pierwsze skojarzenie?


Dobre pytanie na sesję coachingową, patrz, ile otwiera drzwi! Ale przecież my tu nie w tym obszarze… To, o co mi chodzi?


Mogę Cię zaczepić, jak to czasem robię i wiercić dziurę w brzuchu o Twoją karierę literacką: czego się boisz? Co, jeśli wydasz tę książkę? Spokojnie, cofnijmy się nieco: co, jeśli napiszesz to zdanie? Co, jeśli ukończysz ten draft? Co tam na Ciebie czyha? Tak, czyha, nie czeka, bo przecież pytam o obawę.


Ale wcale nie o to mi chodziło, kiedy myślałam, o czym chcę w tym tygodniu do Ciebie napisać… Choć, oczywiście, jeśli sobie przeanalizujesz swoje lęki w procesie twórczym, to tez dobrze.


Moje pytanie jest dokładnie takie, jak widać: czego się boisz – w filmach, opowieściach, książkach? Co Cię straszy? Co wzbudza akceptowalny lęk – taki, dzięki któremu mózg tworzy scenariusze “na wszelki wypadek”?

drzwi obrośnięte pnączami

Wracam często myślami do filmu “Midsommar. W biały dzień”. Wiele osób seans napawał strachem, a nawet wielu pisało, że nie pamiętają tak strasznego filmu! Mnie nie straszył, ale ciekawił i do dziś się zastanawiam, jak twórcy dokonali tego, że mimo słonecznych dni, oglądamy wydarzenia z napięciem. Wszystko jest na opak, strach nie czai się w ciemności, a bezczelnie patrzy nam w oczy w pełnym blasku dnia. Czyli nie ma już, gdzie się ukryć…


Dzieci w “Lśnieniu”. Tak często przywoływane w serialach, teledyskach. Kultowa wizja. Słodkie dziecko z nieznanymi zamiarami to przepis na dreszcze. Wiadomo, że dzieci mają nieograniczoną wyobraźnię, a jak pisał William Golding we “Władcy much”, człowiek ma opór na krzywdzenie dzieci. Jak się więc przed takim osobnikiem bronić?!

Najgorsze jest to, czego nie widać. Nie wiadomo, jak się przygotować, w co uzbroić. Na tym, moim zdaniem, bazują najlepsze historie. Napięcie się kumuluje, czytamy z wypiekami na twarzy. Ostatnio taką historią była dla mnie niepozornie zaczynająca się książka Erin A. Craig: “Dom soli i łez”.

Umierają kolejne dziedziczki rodu. Jaka klątwa na nich ciąży? Czy młodsze siostry zdołają się uratować?

Początkowo klimat jest baśniowy. Można wyczuć obecność fatum. Czytałam i szukałam powodu, czekałam na wyjaśnienia i liczyłam na to, że siostry się uratują. Z czasem kolejne umierają. Ich śmierć jest wytłumaczalna – znaczy, wcale nie musi być w to zaangażowana zła siła. Wypadki się zdarzają.

Autorka tańczy z czytelnikiem: podsuwa podpowiedzi, kamufluje je. Ta część była dla mnie najciekawsza! Bałam się wręcz, że ostateczne odpowiedzi mnie zawiodą.


Nie zawiodły – dlatego właśnie polecam Ci tę książkę, zanim się pogoda ustabilizuje. Dobra towarzyszka do wieczornej herbaty.


Zapytam więc jeszcze raz: czego się boisz?


Po jakie filmy lub książki sięgasz, żeby się bezpiecznie pobać? 😉


Bardzo jestem tego ciekawa u progu mojej przygody z grozą. Każdy z nas przecież choć raz w życiu sięgnął po horror – w tej lub innej formie.


Boję się tego. Wkraczanie w konkretny gatunek, osadzanie się w nim napawa mnie lękiem. Zastanawiam się, czy potrafię straszyć? Czy potrafię budować napięcie, które sprawia, że czytelnik boi się, ale czyta, żeby poznać odpowiedzi? Czy już jestem literacko gotowa?


Boję się i działam.


Podziel się swoimi strachami, Autorze. Bo razem raźniej 🙂

Wciągających historii,
m

Podziel się z innymi

Nie ma jeszcze komentarzy

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *