Cześć, Autorze!
Czym się karmisz? Jako twórca oczywiście. Co czytasz, czego doświadczasz i co oglądasz? Czy przyglądasz się temu, jak odbierane treści, działają na Ciebie?
Dawno temu przeczytałam zasadę o trzymaniu się z ludźmi spod tej samej etykiety i bardzo mi się nie spodobała. Postanowiłam nawet udowodnić jej bezzasadność.
Mocno się poturbowałam.
Dziś tę zasadę doceniam i czuję się jak brzydkie kaczątko po odnalezieniu stada łabędzi. Innymi słowy czuję się na miejscu, kiedy jestem wśród ludzi twórczych. Jeśli mogę otaczać się pisarzami, to już w ogóle jestem szczęśliwa, rozkładam skrzydła. Jeśli mogę z tymi pisarzami współpracować, rozmawiać o tekstach, to zaczynam szybować w przestworzach.
„Ludzie spod tej samej etykiety” ma jednak wiele znaczeń i płaszczyzn.
Oznacza dla mnie ludzi ciekawych świata, otwartych na różnorodność i rozwiązania, miłośników zwierząt, pasjonatów nowych smaków, degustatorów sztuk wizualnych, introwertyków, empatów.
Kryje się też za tym pływanie na właściwej fali. Dla mnie to fala sztuki, dobrego filmu, wybornej muzyki, medytacji, nocnych przemyśleń i rozmów pełnych refleksji.
Jeśli coś mnie zmusza do odpłynięcia w inne rejony, robię się niespokojna.
To dlatego, że wiem, jak bardzo inne nurty są niebezpieczne, jak mnie porywają i niosą daleko na nieznane wody aż tracę siły.
Mój umysł postrzega to jako zagrożenie dla integralności.
Mówię tu szczególnie o pozbawionych sensu obowiązkach (bo na przykład pracodawca coś sobie wymyślił), konieczności załatwiania spraw urzędowych (wszelkich i na dwa państwa), wkręcaniu się w politykę (bo dziś ciężko ignorować temat, a zarazem ciężko zachować spokój), scrollowaniu social mediów (chyba to wszyscy czasami robimy, co nie?), kręceniu się bez celu po lotnisku (samotne podróże zużyły moje nastawienie: “Ahoj, przygodo!”), szkoleniach BHP (aż skóra drętwieje na samo hasło).
Ot, masz teraz listę moich głównych wrogów, moich największych wyzwań.
Kiedy mnie już porwą te nurty, to tylko słuszny gniew pomaga wrócić na brzeg. Tam muszę trochę odetchnąć, odzyskać azymut i mogę płynąć dalej.
Kosztuje to jednak sporo energii i tu przydaje się właściwa odżywka. Książka, film czy przyjaciel. Bijące po oczach wielkie etykiety, dzięki którym wracam do bycia sobą.
Polecam więc gromadzenie swojego stada. Cokolwiek Ci służy, miej to blisko. Otulaj się i korzystaj w chwilach słabości. Tak życie staje się lżejsze.
Ściskam,
m
Nie ma jeszcze komentarzy