Cześć, Autorze!
Co u Ciebie? Ja w minionym tygodniu przyglądałam się anglojęzycznemu rynkowi. Dzieje się.
Temperatura wokół literatury rośnie. Mam na myśli trend poprawiania tekstów klasycznych i popularnych. Czyszczeniu poddawane są książki Agathy Christie, Roalda Dahla, a w kolejce już czeka Szekspir. Nie dość, że ociera się to o cenzurę, to niebezpiecznie kieruje nas w stronę historii znanej ot choćby z “451 stopni Fahrenheita”. Zdaje się, że co jakiś czas ludzkość po prostu musi palić książki. Powodów wymyśla bez liku. Obecnie jest to intencja wpuszczenia wolnościowego podejścia.
Zanim się obruszysz, chcę zaznaczyć, że sama patrzę na ludzi równo. Często myślę o różnych mniejszościach, stąd na przykład w tekście, nad którym teraz pracuję, zgłębiam kulturę rdzennych Alaskan. Mam otwarte podejście do wielu kwestii, jestem ciekawa odmiennych perspektyw, ale…
Przekonywanie czytelników, że w poprzedzających nas wiekach nie było rasizmu, seksizmu i szowinizmu, body shamingu i innych godzących w jakość życia konceptów, uważam za szkodliwe. To tak, jakby próbować wymazać historię. Wygumować trochę tu, trochę tam, a wraz z tym zatrzeć krzywdę milionów ludzi.
To moje pierwsze “nie”.
Może być jeszcze gorzej, niestety.
Gillian Bridge – angielska psycholingwistka – poruszyła w artykule dla Daily Telegraph temat niszczenia mózgu przez wygładzoną literaturę. Już wyjaśniam.
Jak wiadomo, mózg to mięsień i należy go ćwiczyć. Na przykład hipokamp zawiaduje naszym poczuciem orientacji w terenie i pamięcią. Ćwiczymy go, wynajdując nowe trasy czy poddając się nowym warunkom środowiska. Co ważne, ćwiczymy hipokamp również czytając.
Jeśli zagłębiamy się w lekturę obfitującą w odmienne perpektywy, pomysły i argumenty, hipokamp pomaga nam zorientować się w tym abstrakcyjnym środowisku.
Wiesz już, do czego zmierzam, prawda?
Zanim wyprowadzę konkluzję, powiem coś jeszcze.
Żyjemy w czasach, kiedy choroby cywilizacyjne takie, jak depresja, lęki, nerwice, demencja uginają nam kolana. Coraz lepiej radzimy sobie z chorobami fizycznymi, a nawet z wirusami. Mózg natomiast to wciąż pole minowe zagadek i pytań.
Hipokamp to ta część mózgu, która jako pierwsza reaguje na wyżej wymienione choroby. Wobec zmian, jakie zachodzą, kurczy się, a więc słabnie nasza zdolność do orientowania się w terenie i gąszczu idei.
I to jest moje mocne, drugie nie.
Staję ramię w ramię z Tomem Hanksem i Whoopi Goldberg i mówię: czytajmy teksty takie, jakimi zostały napisane.
Rozumiem delikatne unowocześnianie języka, ponieważ różne słowa wypadają z użytku. Natomiast nie zaakceptuję usuwania na przykład takich słów, jak “gruba”, bo obecnie jest ono uznane za niestosowne.
Marzy mi się, by ludzie traktowali się w sposób dojrzały. Z szacunkiem. Z założeniem, że mają do czynienia z rozmówcą czy odbiorcą inteligentnym. Przeraża mnie natomiast, kiedy coś z gruntu dobrego (bo przecież akceptacja mniejszości to zacna idea), staje się formą faszyzmu.
Krzyczę zatem: “Nie!”.
I czy się w Tobie zagotowało, czy masz chęć wejść ze mną w dyskusję, zapraszam.
Rozruszajmy hipokampy!
Otwarta na polemikę,
m
Nie ma jeszcze komentarzy