Cześć, Autorze!

Jak się czujesz w te słoneczne dni? Czy u Ciebie równie ciepło? Deszczowo? Burzowo?
U mnie trwa ładowanie baterii, które już za chwilkę zamieni się w oficjalne wakacje. Sporo myślę o dojrzewaniu do tworzenia. Kiedy miałam jedenaście lat zapakowałam do koperty wystukane na maszynie bajki i wysłałam je do wydawnictwa. Miesiąc czekałam na odpowiedź, a każde zdanie z listu czytałam milion razy. Na pewno wielu kwestii nie rozumiałam, ale dojrzała wtedy we mnie odwaga.
Na przestrzeni lat to odwaga kurczyła się, a wiedza wzrastała. Stawałam się introwertyczną kobietą z bagażem doświadczeń. Różne stany emocjonalne wpływały na moje podejście i jakość pisania.
Teksty, które straciłam, nauczyły mnie wiele. Najpierw maniakalnych odruchów zapisywania, a później stopniowo wiary w siebie, bo to przecież ja piszę. To ja jestem źródłem, a każde zapisane zdanie to więcej wprawy i mądrości. Może być zatem tylko lepiej i dziś wiem, że nie ma co rozpaczać nad straconymi tekstami.
Dojrzewałam warsztatowo i to nigdy się nie skończy. Nie uważam się za pisarską geniuszkę. Uczę się ciągle, szlifuję, sięgam po nowe narzędzia. Jestem ciekawa innych perspektyw i wiecznie dopytuję o różne techniki. Widzę po tekstach, jak praca nad warsztatem popłaca. Nabierają barw, mięsistości, coraz lepiej wyrażają moją pewność.
Najwięcej dojrzałości jednak to efekt moich indywidualnych doświadczeń. Moich reakcji na świat.

Dawno temu obrałam sobie drogę przez życie. Obiecałam życie kochać, degustować się jego menu, jakie by nie było. Obiecałam trzymać serce otwarte, umysł w ciekawości. Pytać. Uczyć się egzekwować sprawiedliwość względem siebie.
Powiem Ci, Autorze, że to nie jest łatwa droga. O wiele łatwiej byłoby czasem czegoś nie dostrzec i nie filtrować przez siebie. Zamrozić relacje i zimnym podmuchem trzymać zdarzenia na dystans.
Bywało bardzo ciężko, bo człowiek, taki jak ja, naiwnie wierzy, że ludzie mają podobne założenia. Musiałam przyjąć do serca fakty o: patologicznych, toksycznych relacjach; nałogach i kompulsjach; projekcjach i przeniesieniach; egoistycznych intencjach; ułomności emocjonalnej i znieczulicy.
Kosztowało mnie to sporo łez, energii i emocjonalnego wyczerpania. Przyjaciel zapytał mnie któregoś dnia, dlaczego o tym nie napiszę. Nie potrafiłam. Bałam się skleić światy z mojej wyobraźni z tym, czego realnie doświadczałam. Bałam się, że w ten sposób stracę panowanie nad sytuacją i już nic mnie nie uratuje, nie przyniesie wytchnienia.
Pomalutku czerpałam siły z nauczycieli. Słuchałam mądrości i z ich wsparciem zaglądałam w siebie. Nabierałam dystansu. Odkleiłam spojrzenie na sytuacje od doświadczania. I dzięki temu mogłam w końcu skleić doświadczenia z wyobraźnią.
Na swoich zasadach zaczęłam filtrować, by to, co przeżyłam, wzbogacało moje teksty.
Dziś piszę Ci o tym z wdzięcznością. Jeszcze otulam się łagodnie i czasem smucę, że musiałam cierpieć, ale głównie doceniam. Mrok kształtuje światło. Zmusza do przemyśleń i poszukiwania rozwiązań, a to z kolei poszerza horyzonty. Ludzie, którzy przyczynili się do moich łez, nie wzrastali. Być może wciąż są tacy, jakimi ich pamiętam. Ja wzrosłam. Znalazłam inne drogi. Odważyłam się na więcej, niż sądziłam, że mogę. Z każdym nowym rozwiązaniem budowałam siebie. I w tym wszystkim utrzymałam serce otwarte.
Dzięki temu mogę napisać mięsistą powieść. Moi bohaterowie są autentyczni, bo budowani na mojej wrażliwości i doświadczeniach. Nabyta wiedza to rusztowanie dla związków przyczynowo-skutkowych. Moje przeżycia to wykładnia natury życia, a ono jest karmicznie sprawiedliwe.
Dostrzeganie tego, czerpanie i finalnie przekuwanie w tekst uważam za twórczą dojrzałość. Idę w to z zaufaniem, by dojrzewać dalej.
A Ty?

m

Podziel się z innymi

Nie ma jeszcze komentarzy

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *